31 stycznia 2012

sikorki

Głodne sikorki są również nad morzem. Kupiłyśmy nieduży karmnik, słoninkę, specjalną mieszankę dla ptaków, nazwałyśmy go " Bar pod Dębem" i...... się zaczęło :-). Myślałyśmy, że ptaki będą się długo oswajać, ale pierwsi goście przybyli już po kilku godzinach :-).







W temacie zwierząt:
Rozmowa wnusi z babcią podczas czytania książki ze zwierzętami.:
- Babcia pacz!!! mała ziółta biedonka. W jiciu nie idziałam takiej!!!
po chwili:
- a to jest niedobly kjet, ma bjudne paziuji!!!!

30 stycznia 2012

lodowisko

Pierwszego dnia po przyjeździe przywitało nas piękne słońce i gładka tafla lodowa nad brzegiem morza. Co można robić na lodzie, niekoniecznie posiadając sprzęt??? Jeździć na butach!!! Zabawa fantastyczna.


Lód był gładziutki jak lustro a w niektórych miejscach oryginalnie zamarznięty.

Po południu poszłyśmy na zachód słońca (16:34). Niestety zimowe słońce jest dużo bardziej leniwe i nie chowa się w morzu a jakieś 150 m od niego. Niemniej jednak jak przystało na zachód bardzo malowniczo :-)



A nad morzem malownicza poświata ....

28 stycznia 2012

poranek

Musze się przyznać, że najbardziej z całego dnia uwielbiam poranki. Może dlatego, że dzień się zaczyna, mam mnóstwo energii i siły do działana, a może raczej dzięki Mi. To właśnie mój mały pijat , kopciuszek i zbójek w jedej osobie sprawia, że są one tak cudowne i niepowtarzane. A co najważniejsze: w tygodniu są tylko nasze :-). Rozkosznie budzący sie Miś, wspólnie witany dzień, przytulanie, poranne czytanie bajek, kiedy Mi leży mocno wtulona we mnie i owinięta kodełką  - tych poranków nie oddałabym za nic w świecie:-)






27 stycznia 2012

-6,5 C

Kiedy o 10 rano widzę taką temperaturę na terometrze za oknem i zapowiadją że NIE będzie lepiej to strasznie chcę uciec daleko daleko ( jak mówi Mała Mi) i wrócić do kraju "wiecznej wiosny" ;-) Kilka zdjęć które trzymają mnie przy życiu w takie dni. . . .





Jutro chwila relaksu u "mistrza" a w niedzielę ruszamy na północ. Wbrew logice jest tam cieplej :-)

25 stycznia 2012

jedziemy???

7:20 AM dzisiaj:

- Mamo!! Maaaamo!! - słyszę nawoływania z misiowego pokoju....
- Dzień dobry kochanie!! Już się obudziłaś??
- Tak!! Mamo??? juś jest dzień??!!!
- Już jest dzień.
- Babcia Eła pojechała atobusem daleko daleko (poprzedniego popołudnia wybawiły się obie do nieprzytomości) . Jedziemy do Babci Geni??
- Tak kochanie, pojechała do domu ale nie tak daleko...
- Aaaaaa... Taakk!! Jedziemy do babci Geni ?? daleko daleko??
- :-) Jutro jedziemy skarbie!!! Jeszcze cały dzien się pobawimy, pójdziesz spać i jak minie noc to pojedziemy do babci i dziadka daleko do Poznania.
- Tak.................... Ubiejamy sie??


Któregoś wieczora przy usypianiu:

- Mamo?? Ty maś jakieś śkalby??
- Tak. Ty jesteś moim skarbem!!
- Nie!! Ja jestem pijatem!! (piratem)

po dłuższej chwili
- Ty maś jakieś śkalby??
- Tak. Ciebie!!


Kilka dni temu podczas zmiany pieluchy ( niestety jeszcze... )
- Miśka don't move!!!
- Ja nie mówie!!!!!


 Na koniec jeszcze jeden smaczek :-)


21 stycznia 2012

Odwiedziny

Są!!!! Codziennie oczy nasze cieszy widok ślicznych sikorek pałaszujących smakołyki z karmnika :-). Szczególnie upodobały sobie słonecznik. Zdaje się, że nie tylko małe ptaszki nas odwiedzają, bo widać to po śladach na słonince :-).

Mi zachęca codziennie ptaszki : " choćcie ptaśki, tu jeśt obiadek!!!




No i odwiedził nas również kot. Miał nie lada chrapkę na słoninkę, ale karmnik jest tak zbudowany, że obszedł się tylko smakiem....


Dzień Babci i Dzień Dziadka


Kochane Babcie i Dziadkowie jak Wam powiedzieć, że Was kochamy??

Popatrzcie: to w tych kwiatuszkach są całe nasze serduszka :-)




Wczoraj, przez całe przedpołudnie przygotowywałyśmy kwiaty dla naszych Babć i Dziadków z okazji ich styczniowego święta. Musiałyśmy zrobić 6 dla : Babci (Pra) Marysi, Babci Eugeni i Babci Ewy, dla Dziadka(Pra) Jurka, Dziadka Marka i Dziadka Jacka. Część rozdamy już dziś i jutro a część zawieziemy w przyszłym tygodniu do Poznania :-)




19 stycznia 2012

Mecz



Siatkówkę lubię i to nawet bardzo :-), a wczoraj mieliśmy nie lada okazję wzięcia czynnego udziału w meczu SKRA Bełchatów - BUDVA Budvanska Rivijera. Czynnego, bo nie było mowy o tym, żeby sobie siedzieć spokojnie na krzesełku i oglądać mecz. Siedzieliśmy w sektorze za "klubem kibica" i staraliśmy się ich wspierać w dopingowaniu drużyny (musze dodać, że każdy z nich przestał cały mecz mimo super miejsc). Zabawa wspaniała. Lekko ogłuchłam na prawe ucho od trąbki męża, a dzisiaj rano dodatkowo stwierdziłam, że mam zakwasy w kończynach górnych ale.... napewno nie był to mój ostatni mecz, mimo że pierwszy na żywo!!!! Hala wypeniona po brzegi kibicami, niesamowicie oddanymi drużynie. Super!!! Polecam każdemu jako lek na wszystko!!!!



Tu maskotka drużyny - pszczółka za która przebierane sa dzieci obecne na meczach.
Miśkę jak troszkę jeszcze podrośnie też zabierzemy :-)

W górę serca!! Bełchatów wygra mecz, Bełchatów wygra mecz!!!
Na następny mecz przebieram się w barwy drużyny na 100 % :-)

Coś o meczu ??? goście nie mieli szans w starciu z gospodarzami i przegrali 3:0. W sumie trudno sie dziwić. Większość kadry polskiej siatki gra na co dzień w barwach Skry.

17 stycznia 2012

karmnik

Kiedy zima się zbliżała duuużymi krokami postanowiliśmy kupić karmnik dla ptaków. Po rozmowach jaki i gdzie doszliśmy do wniosku, że większą radość będziemy mieli kiedy go wspólnie razem zbudujemy. No i udało się!!! Praca była absolutnie zbiorowa, każdy dołożył trochę siebie (choć najwięcej główny konstruktor tata Piotr). Kształt karmnika niecodzienny, niestandartowy. W naszym stylu. Nowoczesny, prosty i minimalistyczny. Kiedyś będziemy mieli taki "prosty" dom, a na razie przelaliśmy swoje fascynacje na mini konstrukcję.

Do dyspozycji gości 3 pomieszczenia: 1. jadalnia z suchą mieszanką, 2. słoninka,  3. miseczka z wodą.

Mamy nadzieję że ptasia stołówka będzie chętnie odwiedzana :-).

a oto historia jak powstawał:


Malował każdy. Trochę Mi, trochę ja i trochę tata

Dziesiejsze, komisyjne zawieszanie karmnika :-)

SMACZNEGO!!!!

p.s. Dziękujemy Rodzinie Fiołków za pożyczenie wiertarki!!!!

15 stycznia 2012

sanki

Niedzielne przedpołudnie. . .  Tata zdecydował, że czas na sanki!!! Mimo że śniegu spadło niewiele, to radości mnóstwo. Najpierw odbyło się sankowe szaleństwo, a później miał miejsce zmasowany śnieżny atak na biedną przeziębioną mamę, która z zazdrością śnieżne zabawy oglądała zza szybki :-(



Era komputera

Nie wiem. Naprawdę nie wiem kiedy, ale dziecko zaprzyjaźniło się starsznie z komputerem. Co prawda bajki oglądała od zawsze (nawet kiedyś przeżyła szok jak się okazało że bajki są też na TV ;-). Ostatnio poszliśmy o krok dalej i już tradycyjna forma rysowania/kolorowania kredkami jest " niefajna". Teraz słyszę: " mamo ja cię kololować na kompulecie!!!" Włąć kompulet!! . Po pierwszym dniu już zupełnie sama zaznaczała kolor, przenoisła e-pędzel w odpowiednie miejsce po czym "klikała" kolorując nawet najmniejsze szczegóły. Ciekawe czy to tylko chwilowa fascynacja??? Mam nadzieję .. . . . Na szczęście wycinanie i malowanie farbami nie jest passe', bo komputer tak fajnie nie pociacha gazety ani nie pomaluje dłoni jak to można zrobić samemu :-))

14 stycznia 2012

moje zimowe kwiaty

Kiedy za oknem szaleje deszcz, wiatr czy śnieg, a wokół szaro i brzydko..... Ja mam pięknie i kolorowo, a to za sprawą storczyków, które pysznią się kwitnąc na parapetach. Kolekcja niezbyt okazała, bo mam ich zaledwie osiem, ale za to siedem z nich  aktualnie z pięknymi kwiatami :-). Są to głównie najpopularniejsze z gatunku Phalaenopsis (w różnych kolorach), Dendrobium Stardust, ale także Ludisia discolor i Paphiopedilum Pinocchio z których jestem szczególnie dumna, bo kwitną TYLKO raz do roku grudzień - styczeń.



Ponieważ zaktualnie troszkę zaniemogłam na górne drogi oddechowe. Mi wczoraj, z racji bycia Dobrą Wróżką (z bajki o Kopciuszku) odprawiała czary żebym wyzdrowiała :

- mama jest juś zdzioła
- nie sądzę Kochanie
- Ja ciałołałam!!!
- Może spróbuj jeszcze raz?? :-)
- czaji maji, hopus pokus, abjakadaba......

i wynowne spojrzenie- pytanie. . . .????

niestety NIC :-). Musimy jej wymienić różczkę!!! Koniecznie!!


13 stycznia 2012

Odkrywanie północy

Fuerteventura przywitała nas żółtoszarymi pasmami wzniesień, pustymi przestrzeniami i plażami z żółtym, saharyjskim piaskiem. To właśnie dlatego tu przylecieliśmy, bo na żadnej z pozostałych wysp nie ma takiego fantastycznego piasku z którego można zbudować co sie chce. Wypoczywaliśmy na wschodnim wybrzeżu dokładnie w jego połowie, więc komfortowo, bo na południe i na północ mieliśmy taka samą odległość ( przy czym z północy na południe wyspa ma zaledwie 120km). Do dyspozycji mieliśmy jeden wolny dzień więc nawet się nie zastanawialiśmy w którą stronę ruszyć - cel PÓŁNOC czyli przepiękny Park Narodowy Corralejo z wydmami, El Cotillo, La Oliva, El Puerto de Los Molinos, Betancuria, Bajara. Cudeńka :-)



Ponieważ wszędzie jest niedaleko :-) tak więc po pierwszych 30km dotarliśmy do Parku Narodowego Corralejo z jego przepięknymi wydmami - piasek podobno nawiewany z Sahary przez wiejący tu przez cały rok passat (jest również sprawcą wszystkich pięknie piaszczystych plaż na wschodnim wybrzeżu). Piasek zupełnie inny niż nad naszym morzem i zupełnie nie kojarzący sie z naszą Łebą. Raczej ciężki a to za sprawą mieszaniny piasku z milionami drobniusieńkich kawałeczków muszelek, które sprawiały niemały kłopot z otrzepaniem z nóg. Piasek odpada, muszelki jak sezamowe nasionka zostają i trudno się ich pozbyć :-)





Wynik pracy zespołowej


Woda cudowna, zachęcająca do kąpieli ale niestey zimna ja nasz Bałtyk :-(

Fuerteventurowskie parawany. Nasze są zdecydowanie bardziej praktyczne :-)

Ślady na piasku autora zdjęć :-) Słuszna 40stka ( nie mylić z wiekeim :-) )

Po ukończeniu wulkanu wyruszyliśmy w dalszą podróż do miejscowości El Cotillo na północnym zachodzie wyspy. Miejscowość malownicza, położona na klife z olśniewająco białymi domkami



Wejście do portu

Linia brzegowa zachodniego wybrzeża

Wszędzie. Na pocztówkach, magnesach, breloczkach obok kozy najpopularnieszym symbolem Fuerteventury jest wiatrak. Strasznie, strasznie chciałam jakiś "upolować". Najpiękniejszy znaleźliśmy, w głębi lądu w miejscowości La Oliva. Obfotografowałam go z każdej strony :-) , a . . . ..  z wiatrakami to jest tak, że są męskie i żeńskie. Ten poniżej to przykład żeńskiego - niższy i bardziej pękaty. . . .
Ale czy na pewno taki pękaty ;-) ????



Przez moją chwilową fascynację wiatrakami zawitaliśmy w wiosce  Los Molinos, której nazwa nas bardzo mocno zmyliła. Po dotarciu na miejsce (wąziuką dróżką na szerokość jednego samochodu C3!!!) okazało się że nie ma ani sztuki wiatraka, ale za to są duże fale, rekiny i surfingowcy!! Było warto !!!!


Kolejnym ważnym punktem naszej wyprawy była pierwsza po kolonizacji stolica Wyspy - Betancuria. Misteczko w środku gór, niewielkie, ciche niczym nie przypominające nam stolic europejskich.  Droga do "środka jądra Fuerteventury" niesamowicie malownicza, a powrót pełen wrażeń.....


Ostatni look na ocean, bo wjeżdżamy w wysokie góry



Betancuria. W prawym górnym narożniku Katedra Św. Marii


Po zwiedzaniu, przepysznym tapas musieliśmy się zbierać. Słońce już dawało znak że zaraz skończy swoje urzędowanie, a nie chcieliśmy zostać wysoko w górach nie znając dokładnie drogi :-). Dobrze zrobiliśmy, bo droga powrotna, mimo że widokowo obłędna, to była dla mnie jako kierowcy "odrobinę stresująca". Szekośc drogi na 1,5 małego samochoda, zero pasów, bo pewnie nie spełniała norm :-). Na skalnych zakretach nabazgrane było farbą (kochany mąż przetłumaczył z hiszpańskeigo) TRĄBIĆ!!! Zdziwiłam się bardzo, ale trąbiłam... i dobrze sie stało, bo zakręty prawie 180 stopni a z jednej strony przepasć że się można nabawić lęku wysokości..... :-)






Na koniec dnia spotkaliśmy jeszcze Trzech Króli :-). Święto bardzo bardzo czczone w Hiszpanii. Prezenty dostaje się właśnie 6 stycznia a nie od Mikołaja w Wigilię.