Biegałyśmy i skakałyśmy po kałużach (jeszcze troszkę mogę :-) ), a popołudniu, gdy tata wrócił z pracy odwiedziliśmy zadaszone centrum zabawy dla dzieci. Na początku Mi podeszła bardzo ostrożnie do tematu, ale jak to zwykle bywa rozkręciła się i kiedy trzeba było już zbierać się do domu zabawie nie było końca. Wielki plus takich miejsc to 10-cio godzinny, nieprzerwany sen dziecięcia:-)
Sprawdziła wszystkie jeżdżące sprzęty, ale czerwony Ducati przypadł najbardziej do gustu...
Tata też znalazł "kącik dla siebie" :-)
A dziś rano po przebudzeniu Mi zapytała:
- Mamo?? Pójdziemy na ten inny plac zabaw??
- Który inny??
- No ten z kulkami!!!????
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz