Rano Mi śpiewała o piesku a śnieżek padał i padał cały dzień. Potem prawie ostatnie zakupy prezentowe więc zrobiłyśmy przejazd przez miasto (a nie było najłatwiej, bo ślisko i każdy na wszelki wypadek jechał 40km/h) a
niegu do popołunia napadało całkiem całkiem :-). Martwią mnie tylko prognozy, bo wszystko wskazuje na to, że niestety nasze
bałwanki nie przetrwają do piątkowego przyjazdu taty :-(
na jednym bałanku sie nie skończyło :-)
Mi była odpowiedzialna za miotłę i bałwankowe kapelusze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz