11 września 2012
Kryzys dnia drugiego
Kolejny dzień w przedszkolu nie był taki kolorowy. Mi jaki i reszta dzieci już wiedziała, że ani mamy ani taty w przedszkolu nie ma, że są Panie i że zostaje dłużej niż 2 godzinki. Płaczące było dzisiaj całe przedszkole i chociaż nasz dziarski przedszkolak jechał pełen radości o tyle gdy usłyszała te wszystkie płacze, wtuliła sie we mnie i powiedziała, że Ona chce być ze mną blisko.... Długo jej tłumaczyłam i tłumaczyłam i.... NIC, aż w końcu Pani zabrała Mi , trochę na siłę, tak że ta zaczęła porządnie płakać. Nie napiszę jak mi serce krwawiło, że do momentu kiedy ją odebraliśmy chciało mi się tylko płakać i chodziłam osowiała i nieobecna, choć Piotrek robił co w jego mocy żeby mnie zająć. Kiedy przyjechaliśmy do przedszkola przybiegła z uśmiechem i okrzykiem " mamo!! psijechałaś po mnie!!!!" - Jak ja mogłabym po NIĄ nie przyjechać????? Okazało się że było hajnie, że dzisiejszy teatrzyk o Dr. Dolittle był ciekawy ( wymieniła wszystkie zwierzątka leczone przez pana doktoja). Zupa miała "taki smaciek" a na śniadanie zjadła paśtet taki jaki jobi JEJ babcia Genia :-) Po powrocie do domu i tak zjadła drugi obiad ( więc chyba jednak za dużo nie zjadła w przedszkolu) Niby było ok ale kazała zabrać papcie i kalosze???? Nie wiem tylko why?? Jutro wyjeżdżamy do Poznania na badania kontrolne więc do tematu przedszkole wrócimy w przyszłym tygodniu. Już się trochę boję.....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Na pocieszenie powiem, że słyszałam jak dziś rano wył na klatce schodowej nasz mały sąsiad, który całe półtora tygodnia chodził z uśmiechem na twarzy do przedszkola budząc podziw w bloku. Widać kryzys dopada każdego. :-) Na szczęście kryzysy mijają, czego i Wam życzę!
OdpowiedzUsuńdzięki... Ja już się zaczęłam zastanawiać, że może Mi jeszcze nie gotowa żeby wejść " w ramy"....
UsuńMi jest jak najbardziej gotowa!!!! Zetknęła się z zupełnie nową sytuacją, towarzystwem, regułami, światem. Dla osoby dorosłej pierwsze dni w np, nowej pracy nie są łatwe i zwykle bywają stresujące choć potrafi sobie wiele rzeczy wytłumaczyć i nieporównywalnie więcej rozumie niż 3letni malec. Tłumacz, rozmawiaj, pocieszaj i konsekwentnie zaprowadzaj każdego dnia. Dobrym rozwiązaniem jest, kiedy na początku tato odprowadza malucha - rozstanie jest łatwiejsze. Różnorodność gier, zabaw,zajęć dodatkowych, atrakcji typu teatrzyki, spotkania z ciekawymi ludźmi, a przede wszystkim kontakt z rówieśnikami są bezcenne dla rozwoju naszych dzieci. A że płaczą i tesknią - to dobry objaw wyrażania emocji i tego, że nas kochają i jesteśmy dla nich ważni. Pozdrówka dla dzielnej Mamy :-)
OdpowiedzUsuńOj doświadczona Mamo. Dzięki za te słowa... Może rzeczywiście lepiej będzie jak Piotrek ją będzie odprowadzać... Wiesz sama, że co innego rozum co innego sece :-)
UsuńDomi, tez bym na miejscu Mi nie chciala siedziec przez pol dnia z samymi placzacymi kolezankami i kolegami ;)
OdpowiedzUsuńJechala pelna radosci, a tu jej dzieciaki plany pokrzyzowaly, no!
Bedzie dobrze! Zobaczysz :)
dzięki!! :-)
UsuńAch, Domi ja to tylko w doradzaniu innym jestem taka mądrala ;-) Ile emocji i nerwów kosztuje mnie samodzielne życie moich dzieci, to tylko ja wiem. A poza tym, to jestem raczej z grupy tych nadopiekuńczych mam i wcale nie jest mi z tym dobrze, ale... staram się to zmienić. I wiesz co? Myślę sobie, że bez względu na to, czy nasze dzieci mają trzy, cztery lata lub trzynaście, to zawsze będziemy się o nie martwiły nawet i za 100lat ;-). I niestety sprawdza się powiedzenie "małe dzieci mały kłopot, duże dzieci..." Pozdrawiam Cię serdecznie i muszę Ci jeszcze powiedzieć, że przecudnie wyglądasz w tej ciąży (zresztą z Mi było podobnie) i jesteś dowodem na to, że dziewczynki wcale nie odbierają urody swoim mamom podczas ciąży. Buziaki
OdpowiedzUsuńDzięki dzięki.... A wiesz dlaczego tak "korzystnie" wyglądam?? Pewnie dlatego, że ja rodzę "bardzo mięsne" dziewczynki :-) hihii. A co do kłopotów i wieku to sie zgadza w 1000%. Nie mam jeszcze do czynienia z nastolatkiem, ale już widzę różnicę przy trzylatce!!! Buziaki
Usuń